Szczęście w nieszczęściu – od tego wniosku śmiało można zacząć relację z pierwszego, tej przerwy zimowej, sparingu Naszej Dyskobolii.
Mecz kontrolny rozpoczął się niewesoło dla Kamila Wesołego, który po ok kwadransie na placu gry doznał urazu stawu skokowego. Co wymusiło na Trenerze Piątyszku szybszą, aniżeli zakładał, roszadę w składzie oraz zmianę założeń taktycznych. Tomasz Piątyszek jako nasz grający-trener od dłuższego czasu boryka się kontuzją, która sprawia, że bardziej może skupić się na pracy trenera. To też pewnie miało wpływ na jego szybkie decyzje, które odcisnęły piętno na spotkaniu.
Gospodarze – drużyna środka tabeli Ligi Międzyokręgowej – wysoko postawili poprzeczkę i biało-zieloni mieli tego dnia co robić, zwłaszcza w defensywie.
Linia obrony grodziskiego Klubu przechodzi swego rodzaju rewolucję wymuszoną kontuzjami oraz – o czym w dalszej części tekstu – przesunięcia zawodnika z numerem 9 (w końcu) do roli napastnika. Bardzo fajnie w rolę fundamentu pierwszej linii cały czas wpisuje się Karol Pracowity, który mimo pierwszego sezonu w seniorskiej piłce gra z głową i dojrzale, często podłączając się do ataków. U jego boku przez pełne 90-minut stanął „testowany zawodnik”, którego personaliów jeszcze nie ujawniamy. Nie zmienia to faktu, że już od pierwszego spotkania ten chłopak wszedł zdecydowanie do jedenastki do Tomka Piątyszka, nie bojąc się ustawiać starszych wiekiem i stażem kolegów, a co najważniejsze robiąc to dobrze! Biorąc pod uwagę warunki fizyczne tego zawodnika, nie zapeszając – czekamy na kolejny sparing, by utwierdzić się w przekonaniu – mamy nowego stopera.
W drugiej linii, zwłaszcza na środku pola – gdzie zawsze zachodzi się w głowę na kogo postawi trener – było kilka nieusprawiedliwionych nieobecności. Mówi się, że od przybytku głowa nie boli. Nieobecność młodszych kolegów wykorzystał bardzo dobrze Dawid Cech, który często inicjował ataki w kierunku bramki gospodarzy. Cieszy fakt, że „Cechol” wraca do dawnej formy, co jeszcze bardziej wpływa na rywalizację w tej części boiska w naszych szeregach.
Również skrzydła tego dnia funkcjonowały na dobrym poziomie. Zwłaszcza w drugiej połowie, gdy po przeciwległych stronach boiska byli praktycznie wszędzie Panowie Hemmerling oraz Marchwicki. O ile Kuba przyzwyczaił nas już jesienią do tego, że jest mocny, o tyle Wiktor bardzo pozytywnie zaskoczył formą i motywacją do meczu.
Na szpicy rządzi jedna osoba – Mateusz Apolinarek, dwa razy celnie ukuł bramkarza Płomienia. Chociaż gdyby przy pozostałych okazjach bardziej dopisało szczęście i celność moglibyśmy pokonać wyżej notowanego rywala. „Apo” sukcesywnie otrzymuje wsparcie w postaci przemianowanego ze stopera na napastnika – Mateusza Staśkowiaka, który przy swoich warunkach fizycznych i umiejętnościom strzeleckim może na wiosnę namieszać.
Podsumowując – w sobotę 16.02 na boisku w Kamieńcu taką postawę Naszej Dyskobolii, bez względu na wynik – warto brać w ciemno. Poza wyróżnionymi nazwiskami cała drużyna z trenerem i jego decyzjami zasłużyła na bardzo dobrą notą. Mocny powiew optymizmu przed rundą rewanżową.
Na stronie naszego partnera Lightmoon – Pracownia Kreatywna znajdziecie zdjęcia z tego meczu.