Autor Dawid Starosta
Bronisław Nowaczyk we wspomnieniach syna Jerzego.
Od nazwisk niektórych wybitnych mieszkańców miasta zostały nazwane ulice Grodziska oddając im cześć za zasługi i osiągnięcia. Jako, że Grodzisk od zawsze kojarzony jest z wyjątkowym piwem, a także przez większą część społeczeństwa z Dyskobolią, nie mogło zabraknąć ulicy imienia miejscowego sportowca. Chodzi oczywiście o ulicę Nowaczyka – wieloletniego piłkarza, trenera i działacza Dyskobolii. Okres wojenny Bronisław Nowaczyk urodził się 2 listopada 1921r. w Grodzisku Wielkopolskim. Przygodę z Dyskobolią rozpoczął już w wieku 16 lat, kiedy pierwszy raz poszedł na stadion – Z opowiadań ojca wiem, że już rok później grał w pierwszej drużynie. Zawdzięczał to ogromnemu talentowi i oczywiście pracy – opowiada syn Bronisława, pan Jerzy Nowaczyk – To był rok 1938. W 1939 wybuchła wojna i rozgrywki zostały przerwane. Los chciał, że w 1940r. Niemcy złapali ojca jak szedł „po godzinie” i wywieźli go do obozu koncentracyjnego w Mauthausen. Przebywał tam do 1945, aż do zakończenia wojny. Razem z aliantami udał się do Anglii, skąd po roku wrócił do Polski. Przydomek „Atom” W Grodzisku Bronisław Nowaczyk został zapamiętany ze swojej dobroci dla ludzi – Czasem był lepszy dla innych, niż dla samego siebie- wspomina syn Jerzy. Brał czynny udział w życiu klubu. Aktywnie udzielał się w Zakładach Mięsnych, swoim miejscu pracy. Za swoje prężne działania społeczne został później odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski – Przyjaciele, znajomi, a nawet ludzie, którzy go nie znali prywatnie żywili do niego wielką sympatię. Był człowiekiem bardzo lubianym, miał w sobie charyzmę, przez co przyciągał do siebie innych ludzi. Te cechy sprawiły, że mieszkańcy o nim pamiętają do dzisiaj. Jest jeszcze jedna rzecz warta przywołania. Na boisku ojciec dał się poznać jako piłkarz z potężnym, atomowym wręcz uderzeniem. Występował najczęściej jako napastnik, więc okazji do zaprezentowania swojego strzału miał niemało. Wtedy też przylgnął do niego przydomek „Atom”. Oprócz tego ojciec miał kiwkę nie z tej ziemi. Potrafił wkręcić rywali w murawę, umiał też kąśliwie uderzyć spod kolana. Dzisiaj idealnym przykładem takich właśnie strzałów jest Brazylijczyk Ronaldo, który zakończył już karierę. Nawet kiedy wokół było kilku obrońców potrafił uderzyć „z niczego” i zdobyć bramkę. Jaskinia Lwa Karierę zawodniczą „Atom” zakończył w 1957r. Pozostał jednak w klubie jako trener młodzieży. Po roku został szkoleniowcem pierwszego zespołu. Miał pod sobą takich graczy jak Jan Wlekły, Bolesław Stasiłowicz, Adam „Mewa” Kowalski, Jan Wróblewski, z którymi mógł wejść do II ligi – To była jedna z najsilniejszych ekip w historii Dyskobolii. Wszyscy związani z miastem i oddani biało-zielonym barwom. Była to w wielkiej mierze zasługa trenera Nowaczyka. Po pierwsze podchodził do swoich obowiązków bardzo poważnie. Każdego wieczora przygotowywał konspekt na kolejny trening. Wszystko miał poukładane. Dodatkowo stworzył w drużynie atmosferę przyjaźni, wielkiej piłkarskiej rodziny, co przekładało się to na świetne wyniki sportowe. U siebie Dyskobolia była niepokonana. Każda drużyna jaka tu przyjeżdżała dostawała srogie lanie po 10:0, 8:0, czy 7:0. Wtedy też prasa i społeczność nazwała Grodzisk „Jaskinią Lwa”. Na wyjazdach wyniki nie były już tak okazałe, ale u siebie zawsze byliśmy groźni, niewygodni i rywale po prostu się nas bali. Szkoda tylko, że już w tamtych latach pieniądz rządził polską piłką i marzenia o awansie legły w gruzach za sprawą przekrętu – opowiada z żalem pan Jerzy. Ulica Nowaczyka – ja, podobnie jak ojciec w pierwszej drużynie Dyskobolii zacząłem grać w wieku 17 lat. Wcześniej występowałem w trampkarzach i juniorach. W seniorach zdążyłem jeszcze zagrać ze starszymi zawodnikami jak Wróblewski czy Wlekły, który był ode mnie starszy o 13 lat. Ojciec wpuszczał mnie na jedną połówkę i dawałem radę – dopowiada syn „Atoma” – Niestety takiego talentu jak ojciec nie miałem. Gdybym był tak dobry jak on, pewnie w Dyskobolii bym nie został (śmiech). Bronisław Nowaczyk pracę w klubie skończył w 1976r. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia musiał zrezygnować. Zmarł 25 listopada 1981r. Jeszcze przed śmiercią Rada Miejska zastanawiała się nad zmianą nazwy ulicy Wiejskiej na ul. imienia Bronisława Nowaczyka. Kilka lat po śmierci zasłużonego sportowca udało się tego dokonać i stara nazwa została zastąpiona. Wyjazd do Francji Działalność „Atoma” była kontynuowana przez jego następców. Osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie klubu w połowie lat 80-tych nawiązały kontakt z francuskim miastem Metz. Zorganizowano wymianę polsko-francuską między klubami Dyskobolii i FC Metz. Dzisiaj drużyna ta występuje w 2 lidze francuskiej, ale przez lata występowała w pierwszej klasie rozgrywkowej. – Pamiętam, że jechaliśmy do nich starym autobusem. W wyjazd zaangażowane były władze miasta i różne zakłady. Była to nie lada wyprawa, podróż trwała kilkanaście godzin. Co zapamiętałem z samej jazdy autobusem jest to, że kilka osób kierowało pojazdem. Każdy chciał spróbować swoich sił za kierownicą autobusu(śmiech). Nawet dzisiejszy burmistrz, a wtedy dyrektor Gospodarki Komunalnej, Henryk Szymański był kierowcą. Panowała atmosfera jak z czasów, kiedy trenerem był mój ojciec. W samym Metz olbrzymie wrażenie zrobił na nas stadion, boiska treningowe. Już wtedy było widać wielką przepaść między zachodem, a Polską – wspomina Jerzy Nowaczyk – Myślę, że teraz nie ma powodów do wstydu. Mamy piękny stadion, szkoda tylko że nie używany już przez Dyskobolię. Mam nadzieję, że dożyję czasów kiedy Dyskobolia ponownie zagra na należnym jej miejscu, a nie w Ptaszkowie – zakończył najstarszy syn „Atoma”. Po kilku latach udało się tego dokonać – od 2017 roku Dyskobolia na stałe wróciła do Grodziska (red.) Przykład takich ludzi jak Bronisław Nowaczyk, Bolesław Stasiłowicz czy Jan Wróblewski pokazuje, że wystarczy trochę chęci i dobrego serca, aby stworzyć coś szczególnego. Dzisiaj z przykrością patrzymy na ledwie funkcjonujący 90-letni klub, którego przyszłość nie jest usłana różami. Jeśli nie chcemy, aby słynna Dyskobolia na dobre zniknęła z piłkarskiej mapy Polski, każdy mieszkaniec i sympatyk grodziskiej drużyny powinien czuć się za nią odpowiedzialny. Na szczęście są jeszcze w tym mieście osoby, nie licząc wiernych kibiców, którym Dyskobolia naprawdę leży na sercu. Są to ludzie, dla których tradycja i historia mają znaczenie. Bardzo dziękujemy panu Jerzemu Nowaczykowi za przypomnienie postaci swego ojca. Teraz nawet najmłodsi grodziszczanie z czystym sumieniem mogą powiedzieć, że znają historię nazwy ulicy swojego rodzinnego miasta.