Strzał z Karola – odcinek 6/2020
Kącik statystyka czyli piłka i matematyka
2020-09-09
Karol Hoffmann
W piłce nożnej matematyka ważna była od zawsze. Kiedyś sprowadzała się to do tego, żeby jak mawiał trener Kazimierz Górski strzelić o jedną bramkę więcej niż przeciwnik. Dziś to specjalne programy komputerowe wykonujące tysiące operacji na sekundę, za pomocą których praktycznie każdy ruch zawodnika zostaje skatalogowany, policzony i poddany analizie.
Obecnie niczym zaskakującym nie jest, że w sztabie klubu z Ekstraklasy czy pierwszej ligi zatrudniony jest trener analityk, którego zadaniem jest zbieranie danych na temat gry zespołu, ich jakościowa analiza i przedstawianie na tej podstawie wniosków i sugestii. Niczym niezwykłym nie jest już obecność trenera analityka w klubie grającym w trzeciej lidze. Na przykład na początku sierpnia o zatrudnieniu analityka poinformował trzecioligowy Motor Lublin.
Co może nieco zaskakujące zawód analityka sportowego staje się też coraz popularniejszy wśród młodych miłośników sportu, którym marzy się, że „wyliczą” sukces zawodnika czy drużyny opierając się na rozbudowanych algorytmach i skomplikowanych obliczeniach. Bazując na tym swoją ofertę przygotowała zapewne Wyższa Szkoła Zarządzanie i Coachingu we Wrocławiu, która proponuje studia podyplomowe na kierunku „Analityk gry sportowej”. Wybierając te studia wg opisu na stronie uczelni:
„– Nauczysz się identyfikować i analizować działania w grze według kryteriów sprawnego działania.
– Poznasz krok po kroku, cały proces analityczny. Zrozumiesz znaczenie analizy na różnych etapach rozwoju młodych i starszych zawodników.
– Nauczysz się, jak przeprowadzić jakościową analizę działań indywidualnych i współdziałania.
– Dowiesz się, jak wyciągać i prezentować wnioski z analiz dla kierowania zespołem i dla procesu treningowego.
– Poznasz programy i aplikacje, dzięki którym będzie Ci łatwiej analizować grę.”
Również my jako kibice coraz bardziej ulegamy urokowi statystyk. Wynika to zapewne z tego, że dziś po każdym meczu, który oglądamy w TV, praktycznie od ręki na ekranie telewizora pojawia się grafika z podstawowymi statystykami: posiadanie piłki, ilość strzałów, w tym strzałów celnych kartki… W studio natomiast wszelkiej maści eksperci oraz „eksperci” telewizyjni (bo tacy w cudzysłów też się trafiają) mniej lub bardziej zręcznie próbują wytłumaczyć widzom co wynika z tego, że FC Barcelona posiadała piłkę przez 66% czasu i wymieniła w tym 1259 podań lub z tego, że reprezentacja Polski oddała w całym meczu Ligi Narodów z Holandią jeden strzał w światło bramki. Z kolei o zawodniku, który schodzi na zmianę dowiadujemy się sporo zanim zdąży on przekroczyć linię końcową i przybić sobie piątkę z trenerem. Statystyki są bezwzględne i dokładnie pokażą ile kilometrów przebiegł, ile dryblingów wykonał, ile razy faulował czy był faulowany i tak dalej.
Wszystko da skatalogować i policzyć, na wszystko można opracować algorytm, jednak nadal pozostaje spory margines nieprzewidywalność, który stanowi o tym , że kibice wciąż pojawiają się na sportowych arenach by dopingować swoich ulubieńców wierząc, że Dawid wbrew statystykom pokona Goliata.
Bo jak inaczej jeśli nie nieprzewidywalnym, niespodziewanym czy wręcz niewiarygodnym można nazwać incydent na kortach US Open. Przygniatająca większość ekspertów wskazywała Novaka Djokovica na zdecydowanego faworyta US Open a tymczasem chwila dekoncentracji, jedna głupio uderzona piłka i nie dosyć, że szanse na zwycięstwo zniweczone to jeszcze afera na cały sportowy świat. Konia z rzędem też temu analitykowi, który na podstawie dostępnych danych wyliczył, że Bayern Monachium zdemoluje FC Barcelonę w tak bezwzględny sposób i że stanie się to początkiem serialu z obrażonym Leo Messim.
Zapewne ten analityczny wyścig zbrojeń będzie trwał, pojawią się nowe narzędzia i nowe sposoby interpretowania danych, jednak tak czy owak, koniec końców, w piłce jak na rybach – liczy się to co jest w sieci.
A na zakończenie coś dla kibiców Naszej Dyskobolii, którzy pasjonują się statystykami.
We wszystkich czterech meczach ligowych pełne 90 minut rozegrało trzech graczy, są to: Krzysztof Trzybiński, Mateusz Kaczmarek oraz Michał Zajączkowski. Od pierwszej minuty we wszystkich tych spotkaniach grało sześciu zawodników. Poza trzema powyżej wymienionymi są to: Abdu Salem, Hubert Nowaczyk oraz Kacper Kuik. Łącznie w czterech meczach ligowych na murawie zaprezentowało się dwudziestu zawodników.
Pozwolę sobie zacytować klasyka „Kto tak bramki strzela jak Dyskobolia?” A jak strzela Dyskobolia w okręgówce? Zwykle w drugiej połowie a zwłaszcza w ostatnich trzydziestu minutach kiedy to padło osiem z trzynastu zdobytych do tej pory bramek.