Wiele wody upłynęło w Mogielnicy od ostatniego wpisu na stronie i osobom odpowiedzialnym za taki stan rzeczy należy się ciężkie lanie. Stosowna argumentacja zostanie przytoczona w momencie, w którym zakończone zostaną prace, które miały niejako na to wpływ. Jak zwykło się mawiać – bądźcie czujni.
Inauguracja w klasie B i szybki awans, dobra postawa jesienią w klasie A oraz to co widzieliśmy w trakcie sparingów zimą – sprawiło, że (chyba?) ze zbyt dużą pewnoścą siebie podeszliśmy do kolejnych spotkań. Weryfikacja jednak okazała się bolesna.
Do meczu z Promieniem Opalenica, Nasza Dyskobolia wygrała jedynie z Lubońskim i outsider’em z Wąsowa. O ile porażka ze Stellą była – nie czarujmy się – wkalkulowana w ten interes – a remis z mocnym w tej rundzie Michorzewem niejeden w naszej lidze przed meczem brałby w ciemno. O tyle porażki z Lasem Puszczykowo i NAP Nowy Tomyśl nie śniły się najstarszym filozofom. Możemy szukać wytłumaczenia w kontuzjach i kartkach, ale za szukanie wytłumaczeń punktów lidze, a zwłaszcza awansów, nie rozdają.
Wiadomym było, że w meczu z Promieniem nie gramy o awans, a jedynie o uczestnictwo w „matematycznej zabawie” z drużyną z Opalenicy. W przypadku porażki w tym spotkaniu do końca sezonu musielibyśmy się solidnie napocić, by… utrzymać trzecią lokatę w tabeli.
BUM! 1-0, Tomek Piątyszek z jedenastego metra. Cała drużna z podniesioną głową i wiarą w trzy punkty. Wszyscy zawodnicy tego dnia zagrali tak jak zdążyli nas do tego przyzwyczaić w meczach, które cieszyły nas wszystkich. Na boisku pojawiło się wszystko to czego brakowało biało-zielonym w ostatnich spotkaniach. Komunikacja, pewność siebie, mądrość i spokój. W wielu momentach poszczególni podopieczny Piątyszka zachowywali taki spokój jakby presja utracenia szans na awans w ogóle nie istniała.
Tomasz Piątyszek stanął tego dnia na wysokości zadania – bramka z karnego – oraz przygotowując skład mimo braków kadrowych – wcześniej wspomniane kontuzje i kartki. Tak samo jak starsi stażem i wiekiem piłkarze Naszej Dyskobolii, którzy dodawali pewności siebie młodszym kolegom. Wynik bardzo cieszący dla wszystkich związanych z Klubem, dlatego też ocena poszczególnych zawodników mogłaby być mało obiektywna i lekko hurra-optymistyczna. Jednak wzorem poprzednich relacji należy się oddanie komuś tytułu „man of the match”.
Przy wcześniej wspomnianej dobrej dyspozycji całego składu nie było to łatwe zadanie, lecz posiłkując się opinią tych samych „specjalistów” co wcześniej wybór padł.
Dawid Cech.
Jako osoba pisząca ten tekst i przebywająca przed meczem w szatni znam osobistą motywację do tego meczu Dawida. Jak widać to strasznie pomogło. Grę „Cechola” cechowała (hehe) przede wszystkim zawziętość. W środkowej strefie boiska szalał na całej jego szerokości, często kreując okazje kolegom, często dobrze pracując w destrukcji. Oglądając spotkanie z boku można było dostrzec, że w tym dniu – mimo mocnego umotywowania całej Drużyny – to postawa Cecha wpływała na determinację reszty kolegów.
Dziękujemy!
Nasza Dyskobolia w pojedynkach z Opaleniczanami wychodzi w tym sezonie z dorobkiem czterech punktów. Jeśli wypracowano taki bilans z jedną z najlepszych ekip w lidze, pozostaje nam wszystkim mocno trzymać kciuki za to, by Nasi Chłopacy wychodzili do kolejnych spotkań z taką samą „sportową złością”.
Pokonując Promień, pozostaje nam też promień nadziei. Zakładając, że Nasza Dyskobolia nie straci choćby punktu do końca sezonu, a mamy zaległe spotkanie do rozegrania. Zakładając, że lider z Lubonia nie odda choćby punktu Promieniowi Opalenica w następnej kolejce… Do drugiego miejsca w tabeli, premiowanego awansem dzielić będą nas dwa punkty, a Promień w ostatniej kolejce sezonu podejmie Huragan Michorzewo. A jak sami wiemy najlepiej – w piłkę tam grać potrafią.
Nie oglądając się na rywali i matematykę. Wierzymy w Naszą Drużynę – Naprzód Dyskobolia!
W ciągu 7 dni Nasza Dyskobolia zagra aż trzy razy:
19.05 – Pogrom Luboń (wyjazd)
21.05 – Wicher Strzyżewo (dom)
25.05 – Orzeł Rostarzewo (dom)