Z Michałem Zajączkowskim rozmawia Karol Hoffmann
87 meczów ligowych, 7.583 minuty na boisku, a wszystkie one z opaską kapitańską na ramieniu. Awans z Naszą Dyskobolią od B klasy do V ligi. Przez pięć lat kapitan Naszej Dyskobolii a obecnie trener zespołu juniorów młodszych grodziskiego klubu. O swojej przygodzie z piłką nożną i Dyskobolią opowiada Michał Zajączkowski.
Patrząc na tradycje rodzinne wydaje się, że nie miałeś wyjścia i w zasadzie byłeś skazany na Dyskobolię. Przypuszczam też, że nie trzeba było Cię szczególnie zachęcać do gry w klubie. Ile miałeś lat gdy pierwszy raz pojawiłeś się na treningu Dyskobolii?
Przygodę z piłką rozpocząłem w wieku około 8 lat w Grodzisku u trenera Tiereszczenko w klubie FC-10 Dream Team.Na pierwszym treningu Dyskobolii, na stadionie pojawiłem się gdy miałem 12 lat.
Urodziłeś się w 1993 roku czyli w tym samym momencie kiedy tworzyły się podwaliny późniejszych sukcesów Dyskobolii. W 2008, kiedy Zbigniew Drzymała rezygnował ze wspierania Dyskobolii miałeś 15 lat. Gdzie wtedy grałeś i co oznaczała decyzja Zbigniewa Drzymały dla Ciebie?
Grałem wtedy w drużynie juniorów Dyskobolii. W kwestiach treningowych była wtedy duża niepewność, nie wiedzieliśmy czy nadal będziemy mogli trenować, czy sekcje juniorskie pozostaną i czy nadal będziemy mogli reprezentować Dyskobolię. Jako kibic czułem oczywiście smutek, że nie będziemy mogli oglądać już ekstraklasowej czy nawet europejskiej piłki w Grodzisku.
Po odejściu Zbigniewa Drzymały, Dyskobolia rozpoczęła grę w IV lidze. W roku 2011 powstaje Dyskobolia – Intermarche. Czy już wtedy grałeś w klubie i byłeś kapitanem?
Zostałem zawodnikiem „nowej Dyskobolii” w jej drugim sezonie w IV lidze, dokładnie chyba w połowie drugiego sezonu. Potem automatycznie zostałem w Dyskobolii – Intermarche, gdzie w 2013 lub 2014 roku dostąpiłem tego zaszczytu i zostałem kapitanem drużyny. Natomiast gdy Dyskobolii nie było – nie grałem nigdzie.
Niestety z roku na rok sytuacja klubu była coraz gorsza i ostatecznie po rundzie jesiennej sezonu 2015/2016 prezes Paweł Rozmiarek podjął decyzję o wycofaniu klubu z rozgrywek. Wydawało się, że to ostateczny kres piłki nożnej w Grodzisku. Jednak w sezonie na początku 2017 powstaje Nasza Dyskobolia i rozpoczyna się budowa zespołu, który mógłby wystartować w rozgrywkach B klasy. Od razu zgłosiłeś swoją gotowość do gry. Czy nie bałeś się, że ten projekt skończy się tak samo jak Dyskobolii – Intermarche , czyli upadkiem?
Nie bardzo się nad tym zastanawiałem, priorytetem było to aby Dyskobolia była reaktywowana, a bez chętnych zawodników byłoby to niemożliwe. Prezes wraz z zarządem mimo, że nie mieli żadnego doświadczenia w zakładaniu czy prowadzeniu klubu sportowego mieli ogromną motywację do tego aby przywrócić życie Dyskobolii – a motywacja i chęć do działania były wtedy najważniejsze. Wiedziałem też, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i awansujemy do A-klasy, a później Okręgówki to będzie coraz więcej chętnych zawodników na powrót do Dyskobolii i będziemy mogli zbudować silną drużynę. Mimo wszystko, nikt chyba się wtedy nie spodziewał, że po 5 latach będziemy w V lidze, zerkając już na IV, stworzymy drugą drużynę seniorską i będziemy posiadać dwie sekcje juniorskie.
Czy od pierwszego spotkania w B klasie byłeś kapitanem?
Tak, koledzy z drużyny oraz trener powierzyli mi opaskę i od pierwszego meczu w B klasie byłem kapitanem.
Być może Twoja decyzja jest dla niektórych kibiców trochę zaskakująca bo ani Twój wiek ani forma piłkarska nie dają żadnych przesłanek do zakończenia występów na boisku. Co zatem sprawiło, że podjąłeś decyzję o zakończeniu kariery zawodniczej i skupieniu się w 100% na trenowaniu młodzieży?
Wychodzę z założenia, że jeśli się coś robi to należy to robić na 100% albo nie robić wcale. Niestety fizycznie nie jestem w stanie być na wszystkich treningach i jako zawodnik i jako trener, ponieważ jednostki treningowe juniorów i seniorów często pokrywają się godzinowo lub występują jedna po drugiej. Niestety, meczów też nie jesteśmy w stanie dostosować tak aby się nie pokrywały, wtedy też musiałbym wybierać czy jechać na mecz jako zawodnik czy jako trener. Doszedłem do wniosku, że mija się to z celem, i że poświęcę się w 100% pracy trenerskiej. Wiem, że chłopacy na boisku mimo mojej nieobecności doskonale sobie poradzą a wiem też, że w drużynie juniorów, którą prowadzę są zawodnicy z bardzo dużym potencjałem i zasługują na poświęcenie im uwagi w stu procentach, bo głęboko wierzę, że będą oni dużym wzmocnieniem drużyny seniorskiej już w niedalekiej przyszłości.
Być może nie wszyscy wiedzą, że praca z juniorami młodszymi Naszej Dyskobolii nie jest Twoim pierwszym wyzwaniem trenerskim. Wcześniej prowadziłeś z powodzeniem młodzieżowe drużyny żeńskie w GSS Grodzisk. Prowadząc drużynę U-10 w kwietniu 2019 wygrałeś finał wojewódzki i wywalczyłeś z drużyną awans do ogólnopolskiego finału finał XIX edycji turnieju „Z podwórka na stadion” o Puchar Tymbarku. Kiedy pierwszy raz pracowałeś jako trener zespołu? Czy nadal pracujesz w GSS?
Pracę jako trener zacząłem w 2018 roku, właśnie w młodzieżowej sekcji GSS. Miałem przyjemność prowadzić bardzo uzdolnioną grupę, która została między innymi halowym mistrzem Wielkopolski, czy wygrała wspomniany wojewódzki etap „Tymbarka”. W ogólnopolskim finale w Warszawie zajęliśmy 11 miejsce. Mam nadzieję, że dziewczyny dalej się będą rozwijać, bo mają duży potencjał i talent. Z GSS zakończyłem współpracę w czerwcu 2021 i zacząłem pracę z juniorami Naszej Dyskobolii.
Prowadząc w roku 2021 juniorów młodszych Naszej Dyskobolii w ich pierwszym sezonie wygraliście ligę i awansowaliście. Wcześniej sukcesy z drużynami żeńskimi GSS. Muszę przyznać, że jako młody trener masz już całkiem spore doświadczenie i sukcesy na koncie. Jakie są zatem Twoje plany i jakie cele sobie stawiasz jako trener juniorów / czy stawiacie sobie jako sztab trenerski Naszej Dyskobolii?
Poprzeczkę trzeba sobie stawiać wysoko – także i tę ligę chcemy wygrać.
Jednak głównym celem jest zapewnienie juniorom optymalnych warunków do rozwoju i ukształtowanie ich tak aby za 2,3,4 lata wchodzili do drużyny seniorskiej jako wzmocnienie a później stanowili jej trzon.
Na klubowym profilu FB informacja, o tym, że od tej pory pracujesz w klubie jak trener młodzieży kończy się zdaniem:
„To dla nas wielka przyjemność, że nad przyszłym piłkarzami biało-zielonych pracować będzie zawodnik, który niejednokrotnie udowodnił, iż w piłkę nożną nie gra się nogami, lecz głową i sercem. DZIĘKUJEMY KAPITANIE!”
Co zatem mówią głowa i serce, czym dla Ciebie jest Dyskobolia?
Dyskobolia to dla mnie bardzo duża i bardzo ważna część życia, od dziecka chodziłem na stadion i zakochiwałem się w tej drużynie. Kiedy dostałem możliwość grania w biało-zielonych barwach w zespole seniorskim, było to dla mnie wielkie przeżycie i wiedziałem, że chcę dawać z siebie wszystko dla tego zespołu i na treningach i na meczach – tak zostało do ostatniego treningu i ostatniego meczu.
Coś się kończy aby mogło zacząć się coś innego. Z jednej strony tracimy zawodnika z drugiej strony zyskujemy trenera. Czego Ci życzyć na tym nowym etapie sportowej kariery?
Myślę, że tradycyjnego – zdrowia, wtedy będę mógł bez przeszkód nadal się rozwijać jako trener, podnosić swoje umiejętności i rozwijać warsztat, aby jak najlepiej przygotować chłopaków do gry w seniorach i pomóc im być lepszymi zawodnikami.
No i tego, żeby za kilka lat oglądać tych chłopaków grających w biało-zielonych barwach na głównej płycie stadionu przy Chocieszyńskich co najmniej w IV lidze. (oczywiście nie mam nic przeciwko, żeby zrobili jeszcze większą karierę i grali na np. ekstraklasowym poziomie ;))
Czy na koniec chcesz coś od siebie powiedzieć kibicom?
Dziękuje, że byliście i jesteście z nami na dobre i na złe. To było niesamowite i niezapomniane przeżycie grać przy takim dopingu.
Dyskobolia to Wy.
To był zaszczyt grać z Dyskobolem na piersi i być kapitanem tej drużyny przez tyle lat – Dziękuję!
My również dziękujemy!