OFICJALNA STRONA INTERNETOWA KLUBU SPORTOWEGO

NASZA DYSKOBOLIA

Mamy wspaniałe Mamy

Sektor Rodzunny Dyskobolia

Dziś piątek 26 maja czyli w kalendarzu Dzień Matki. Z tej właśnie okazji oddajemy łamy klubowej strony mamom naszych zawodników. Jest mi niezmiernie miło, że moje zaproszenie przyjęło pięć Pań, będących mamami naszych juniorów i zgodziły się opowiedzieć o sobie, o swoich synach, oraz kibicowaniu Naszej Dyskobolii.

Brazylijski pisarz Paulo Coelho powiedział kiedyś: „Matka nie musi wszystkiego rozumieć – wystarczy, żeby kochała i ochraniała. No i była dumna”.

Nie mam cienia wątpliwości, że mamy, z którymi już za moment będę rozmawiał są dumne ze swoich synów. Są przecież ich najwierniejszymi kibicami i z wielkimi emocjami przeżywają każdy mecz swoich chłopaków. A zatem poznajcie i przeczytajcie jakie mamy wspaniałe Mamy. Na moje pytania odpowiedziały mamy z „Sektora Rodzinnego”, wspierającego zespół naszych juniorów:

Anna Grzanowska – mama Wojtka Grzanowskiego, bramkarza, o którym było ostatnio głośno po tym jak w ciągu kilku minut obronił dwa rzuty karne w ligowym meczu.

Anna Kaminiarz – mama kapitana zespołu i pewniaka w obronie biało – zielonych Marcela Kaminiarza.

Izabela Klapa – mama Krystiana Klapy obrońcy a jednocześnie egzekutora rzutów karnych.

Anna Piosik – mama Bartosza Piosika czyli zawodnika niezwykle kreatywnego, który rządzi i dzieli w środku pola.

Katarzyna Kłodowska – Piwowar – mama Oliwiera Piwowara jednego z najskuteczniejszych strzelców zespołu.

 

Zanim powstał zespół juniora młodszego w Naszej Dyskobolii chłopacy grali oczywiście w innych zespołach. Co skłoniło Was i chłopaków do tego aby karierę kontynuować w Naszej Dyskobolii?

 

A.G: Wojtek grał wcześniej tak jak większość chłopaków w UKS Dyskobolia. Po skończeniu 8 klasy szkoły podstawowej wybrał tenis ziemny (!) – zapisał się na lekcje, kupił rakietę. Nie trwało to jednak długo, ponieważ koledzy z Dyskobolii potrzebowali bramkarza i skutecznie przekonali go do powrotu do gry w piłkę nożną.

 

K. K-P: Zdecydowanie decyzja należała do syna. Od najmłodszych lat reprezentował barwy UKS Dyskobolia, z którym łączyła go nie tylko pasja do grania, ale również przyjaźń z kolegami z drużyny. Zawsze z dumą nosił na piersi herb Dyskobolii.

 

A.P: Większość chłopaków, jak już wspomniała Ania Grzanowska, rozpoczynała w UKS Dyskobolia. Tak więc Nasza Dyskobolia była dla nich naturalnym kierunkiem dalszego rozwoju piłkarskiego. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że noszą Dyskobolię w sercu.

 

A.K: Dokładnie tak jak już dziewczyny powiedziały. Marcel również pierwsze piłkarskie kroki stawiał w UKS Dyskobolia. Tak więc i w tym przypadku było podobnie, Nasza Dyskobolia była najlepszą opcją do kontynuowania gry w piłkę nożną.

 

I.K: Krystian również należy do grupy zawodników, którzy od najmłodszych lat reprezentowali UKS Dyskobolia. Decyzja aby kontynuować grę w piłkę w Naszej Dyskoboli była dla niego prosta i oczywista. Po pierwsze może rozwijać swoją sportową pasję w grupie kolegów, którzy są zespołem nie tylko na boisku.

Po drugie może trenować pod okiem Trenera, który dostrzegł w nich potencjał i można powiedzieć, że sam zawiesił buty na kołku aby ten potencjał z nich wyzwolić. Myślę, że nie będzie przesadą jeśli powiem, że zawodnicy każdym meczem starają się Trenerowi za to odwdzięczyć.

Określenia „Sektor Rodzinny” pozwoliłem sobie użyć pierwszy raz na fanpage Naszej Dyskobolii informując o wyniku spotkania z Koziołkiem Poznań. Jak rozumiem nie przeszkadza Wam taka nazwa?

A.K: Absolutnie nie przeszkadza, wręcz wygląda na to, że się przyjęło.

 

K. K-P: Oczywiście że nie mamy nic przeciwko, przeciwnie sami żartobliwie zaczęliśmy używać takiego określenia.

 

A.P: W żadnym razie nie przeszkadza nam określenie „Sektor Rodzinny”. W końcu mamy nazwę!

 

A.G: Sektor rodzinny to bardzo fajne określenie. Szczególnie, że wielu chłopców zna się już od przedszkola, albo przynajmniej od początków szkoły podstawowej, a przez to my rodzice, czy dziadkowie znamy się z wywiadówek i szkolnych korytarzy.

 

Porozmawiajmy trochę o Was. „Sektor Rodzinny” to przede wszystkim rodzice ale także dziadkowie, rodzeństwo. Powiedz jak i kiedy zaczęła się Wasza przygoda z kibicowaniem?

 

A.G: My akurat nie jesteśmy częstymi bywalcami meczy, i dopiero w końcówce zeszłego sezonu zaczęliśmy chodzić na mecze, ale oczywiście w miarę wolnego czasu staramy się kibicować. Myślę, że to kibicowanie to jest dla nas wszystkich fajne spotkanie towarzyskie z fajnymi ludźmi.

 

I.K: Przygoda z kibicowaniem tak naprawdę rozpoczęła się od momentu, kiedy syn zaczął grać u Trenera Zajączkowskiego. Od tego czasu mogę powiedzieć, że systematycznie wspieramy drużynę.

 

A.K: Jeśli chodzi o mnie przygodę z kibicowaniem zaczęłam dopiero wtedy kiedy mój syn zaczął grać w UKS Dyskobolia.

Pierwszy mecz Marcela był dla mnie przełomowy i od tej chwili zdecydowanie wciągnęłam się w kibicowanie. Wcześniej nie oglądałam żadnych meczów… teraz mogę powiedzieć niestety nie oglądałam.

 

K. K-P: Zawsze staramy się wspierać syna w jego pasji i dlatego staramy się być w miarę możliwości na jak wszystkich meczach. Wszyscy wiemy , że sport to nie tylko zwycięstwa, ale również przegrane, praca, systematyczność oraz niekiedy walka ze swoimi słabościami. Myślę, że dla każdego zawodnika wsparcie najbliższych jest ogromnym wzmocnieniem.

 

A.P: Nasza przygoda z kibicowaniem zaczęła się odkąd nasz syn zaczął grać w piłkę. Od tego czasu staramy się być na każdym meczu i wspierać syna i oczywiście całą drużynę.

 

Zwykle na meczach szczególnie zaangażowani są ojcowie ale wydaje mi się, że w tym „Sektorze Rodzinnym” to właśnie mamy bardziej przeżywają występy chłopaków, natomiast Panowie są pewni tego, że zespół da radę. Czy faktycznie tak jest? Jakie emocje towarzyszą Wam, gdy oglądacie swoich synów na boisku w barwach Dyskobolii?

 

A.G: Jako mama mogę powiedzieć , że bardzo przeżywam mecze chłopaków. Szczerze mówiąc bardziej niż mecze polskiej reprezentacji Zawsze jestem całym sercem z chłopakami.


K. K-P: Tak to prawda . Mamy zdecydowanie przejęły kontrolę nad kibicowaniem a panowie bacznie się temu przyglądają. Jeżeli chodzi o emocje nam towarzyszące…no cóż ..jest tam cała paleta przeplatających się wzajemnie ze sobą emocji. Począwszy od ekscytacji, przez  radość i wzruszenie a skończywszy na całkiem im przeciwstawnych.

 

Śmiało można powiedzieć, że zaangażowanie emocjonalne rodziców jest ogromne, co zapewne widać i słychać na każdym meczu…a ostatnio dało się poznać „szerszej publiczności” naszych rywali, co zostało szybko zauważone i opisane.

 

A.P: Co tu dużo mówić: emocji jest naprawdę dużo. Duma, radość i ekscytacja – myślę, że te trzy słowa wystarczą aby określić to co czujemy patrząc jak nasi synowie walczą na boisku.

 

I.K: Wychodzę z założenia, że to co jest ważne dla mojego syna i jego drużyny, jest również ważne dla mnie. Dlatego podczas kibicowania emocje są naprawdę wielkie i bywa, że bardzo skrajne od radości, po płacz. Na szczęście chłopacy bardzo się starają aby tych pozytywnych emocji było zdecydowanie więcej.

 

A.K: My mamy strasznie przeżywamy mecze. Z jednej strony strasznie się denerwuje z drugiej uwielbiam oglądać jak chłopaki grają. Nie mam wątpliwości, że są naprawdę dobrym i zgranym zespołem.

Stanowicie bardzo zorganizowaną grupę. Jak mówił w wywiadzie przed startem ligi wojewódzkiej Trener Michał Zajączkowski:

„Rodzice, dziadkowie są praktycznie na każdym meczu, niezależnie od tego czy gramy u siebie czy na wyjeździe, niezależnie od tego, w jaki dzień i o której godzinie gramy i jaka jest aktualnie pogoda.”

Czy przedstawiciele ”Sektora Rodzinnego” są na każdym spotkaniu? Czy są osoby, które mogą się pochwalić, że byli na wszystkich meczach w sezonie?

 

A.K: Staramy się być na każdym meczu niezależnie od tego czy to mecz ligowy czy tylko sparing. Myślę, że trzeba tu też dodać, że poza nami rodzicami, chłopaków wspierają także dziadkowie i  najbliższa rodzina. W moim przypadku jest to mój tata oraz mój brat. Nie można też pominąć ich znajomych  i kolegów. Sądzę, że większość osób kojarzy Olka Wieczorka. To ten chłopak, który na meczach pojawia się czasami z bębnem.

 

A skoro już padło nazwisko Trenera, to uważam, że jego zasługi są tu nie do przecenienia. To dzięki niemu chłopaki stanowią tak zgraną i wspierającą się ekipę. Myślę, że Trener Michał Zajączkowski jest dla chłopaków autorytetem. Dobra ekipa trafiła na świetnego trenera a nam rodzicom nie zostaje nic innego jak kibicować na każdym meczu w „Sektorze Rodzinnym”.

 

A.G: Bardzo podziwiam rodziców, którzy jeżdżą na większość meczy. Niektórzy są nawet sponsorami Dyskobolii, a do tego świetnymi organizatorami (Ania Kaminiarz o Tobie mówię).

 

K. K-P: No cóż niestety wygrywa z nami „proza życia” i mimo tego, że każdy z nas rodziców chce i stara się być na każdym meczu, to z uwagi na różnego rodzaju obowiązki nie jest to możliwe. Tu jednak musimy się pochwalić, że jako „Sektor Rodzinny” mamy dobrze funkcjonujący „system delegacyjny”, dzięki któremu, jesteśmy na bieżąco nawet  jeśli nie możemy akurat być na meczu.

 

I.K: Staramy się tak zorganizować swój czas prywatny i zawodowy, aby być z naszą drużyną. Każdy mecz jest dla chłopaków bardzo ważny, więc nie może nas zabraknąć. Zawsze ktoś z „ Sektora Rodzinnego” musi być.

 

A.P: W sezonie wypada nam może z jeden mecz, na którym nie udaje nam się być. No ale od czego jest „Sektor Rodzinny”? Na każdym spotkaniu jest ktoś z „Sektora Rodzinnego”, tak więc mamy z niego relację – zupełnie jakbyśmy oglądali zawody na żywo. Mamy grupę na WhatsApp, na której zawsze na jest relacja „live”. Rodzice obecni na meczach, a szczególnie jeden tata, starają się nagrywać wszystkie bramki.

 

Przed chłopakami trzy ostatnie mecze, w których jeśli chcą powalczyć barażach o CRJ muszą zdobyć komplet punktów. Wiem, że do tego droga jeszcze daleka ale gdyby udało się udało awansować do CLJ  to byłby to pierwszy zespół Dyskobolii grający na poziomie centralnym od roku 2008. To będą emocjonujące chwile. Czy „Sektor  Rodzinny” jest już gotowy do kibicowania? Czy szykujecie jakieś dodatkowe atrakcje?

 

A.G: Na najbliższy mecz z Poznańską 13 „Sektor Rodzinny” ma przybrać zielone barwy.

 

K. K-P: Tak to prawda. Znając nasz „Sektor Rodzinny” emocji na pewno nie zabraknie. Co do awansu, patrząc na drogę jaką chłopacy przeszli, każdy im tego z całego serca życzy. Jedno jest pewne: z pewnością na to zasługują!

 

Zaangażowanie, ogromny duch walki… to możemy w wykonaniu chłopaków oglądać w każdym meczu. Każdy wie, że na boisku rozumieją się bez słów. A tak jak na boisku tak i poza nim są grupą wspierających się przyjaciół. To właśnie wyróżnia tą drużynę.

 

A.P: Czy my jesteśmy gotowi? Odpowiem krótko: „Sektor Rodziny” zawsze był, jest i będzie gotowy na kibicowanie naszym chłopakom!

 

I.K: Oczywiście, postaramy się w szczególny sposób uczcić ten dzień, bo cała drużyna na to zasługuje. Pokazali nam, jaką siłą jest kolektyw, więc nasza grupa „Sektor Rodzinny” nie może zawieść.

 

A.K: Zdecydowanie chłopaki jesteście najlepsi! „Sektor Rodzinny” z niecierpliwością czeka na kolejny mecz!

 

Dziękuje Wam za poświęcony czas i życzę wielu emocji przy okazji kolejnych meczów.

 

A.K / A.P / A.G / K. K-P / I.K: Dziękujemy i zapraszamy wszystkich kibiców na kolejne mecze!

 

Z paniami rozmawiałem we wtorkowe popołudnie a więc krótko przed meczem Naszej Dyskobolii z Poznańską 13. W środę po południu nasz zespół, ku wielkiej radości wszystkich obecnych na meczu kibiców pokonał rywali 3:1 i nadal liczy się w grze o awans.

 

Zastanawiałem się jak spuentować tą ciekawą rozmowę i tu z pomocą przyszedł mi znowu Trener Michał Zajączkowski:

„Wygląda to naprawdę super. Stworzyliśmy fajną ekipę, która dobrze się rozumie  zarówno na boisku jaki i poza nim. (…)

 

Cieszy fakt, że nie tylko drużyna seniorów przyciąga ludzi, ale także młodsze grupy budzą zainteresowanie. Taki jest cel, aby integrować wokół Klubu nie tylko chłopaków, ale również rodziny i całe otoczenie.” 

 

Co tu dużo mówić, cel został osiągnięty!

 

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest