OFICJALNA STRONA INTERNETOWA KLUBU SPORTOWEGO

NASZA DYSKOBOLIA

Legenda o Legendzie

Dyskobolia Teodor Napierała Bronisław Nowaczyk

Dwa miesiące temu dokładnie w Boże Narodzenie 25 grudnia 2022 minęła 41 rocznica śmierci Bronisława Nowaczyka. Niejeden ze starszych mieszkańców naszego miasta, którzy pamiętają jeszcze Pana Bronisława czytając to zdanie chwyci się za głowę zdziwiony jak to możliwe, że minęło już tyle lat, odkąd Pana Bronisława nie ma z nami. Ci w średnim wieku pomyślą chwilę i … a tak faktycznie grał kiedyś taki w Dyskoboli i chyba był niezły, bo nawet ulicę ma niedaleko stadionu. Z kolei Ci całkiem młodzi stwierdzą, że nie kojarzą tej postaci. 

 

Tak to już jest z naszą ludzką pamięcią, że ma ograniczoną pojemność a na dodatek w obecnych czasach internetu i wszechobecnego szumu informacyjnego jest atakowana zewsząd każdego dnia ogromną ilością informacji. Tak więc, siłą rzeczy, część wspomnień coraz bardziej się zaciera, by w końcu zniknąć całkowicie z naszej pamięci. Jednak każdy z nas, powinien gdzieś w zakamarkach swoich zwojów mózgowych zostawić przegródkę z etykietą “TEGO NIE MOGĘ ZAPOMNIEĆ”. A jeśli jest też kibicem czy piłkarzem Dyskoboli lub mieszkańcem Grodziska nawet takim, który nie jest specjalnym fanem piłki nożnej, to w tej przegródce, na honorowej półce tuż obok Marcusa Mosse i Antoniego Thuma koniecznie musi się znaleźć nazwisko Bronisława Nowaczyka. 

 

Jest takie powiedzenie, że człowiek umiera po raz drugi, gdy ludzie o nim zapominają. Jako ludzie związani z Dyskobolią i tym miastem, czujemy się niejako w obowiązku być strażnikami pamięci o wielkich postaciach tego klubu. To na nas spoczywa obowiązek przekazania tej spuścizny tym, którzy przyjdą po nas i przejmą stery Klubu. Ale ta pamięć służy też nam. Nie sposób bowiem do końca zrozumieć Dyskobolię i jej szczególne miejsca w grodziskim społeczeństwie, nie znając jej historii. Związek między pamięcią a tożsamością jest nie do przecenienia, a znając te dzieje wiemy skąd przyszliśmy i łatwiej nam wytyczyć kierunki i cele, do których chcemy dążyć w przyszłości. 

 

Nie sposób w jednym tekście zawrzeć wszystko o tak wielowymiarowej postaci jaką był Bronisław Nowaczyk a chcemy wam go przedstawić jako piłkarza, trenera, społecznika i mieszkańca Grodziska, ale także jako męża i ojca. Jako pierwsza swoimi wspomnieniami o Bronisławie Nowaczyku podzieliła się osoba, dla której był pierwszym trenerem, i która z Grodziska wypłynęła na szerokie futbolowe wody. Swoimi wspomnieniami o Bronisławie Nowaczyku podzielił się z nami wychowanek Dyskobolii, będący dziś jedną z największych ikon Lecha Poznań. Mam niesamowitą przyjemność i zaszczyt rozmawiać z panem Teodorem Napierałą. 

 

W którym roku zaczynał Pan swoją przygodę z piłką w Dyskobolii? 

Zaczynałem grać w Dyskobolii mając czternaście lat, czyli to był rok 1959.  Jeszcze jako junior Dyskobolii, pojechałem na obóz sportowy do Warszawy na tamtejszym AWF. Na tym obozie byli zawodnicy z wielu klubów z całej Polski. Pamiętam jeszcze, że wtedy do Warszawy wiózł mnie swoim samochodem, syrenką, trener Antoni Brzeżańczyk. 

 

Czy może Pan coś powiedzieć o swoim pierwszym trenerze Bronisławie Nowaczyku? 

Zaczynałem u niego swoją karierę piłkarską i mogę o Bronku powiedzieć same superlatywy. Czego mnie między innymi nauczył to krótki krok. Chodzi o to, żeby startując do biegu wystartować krótszym krokiem. Ja biegałem za długimi suszami, nie byłem za bardzo sprawny pod tym względem. Więc wtedy jeszcze jako młody chłopak na starej trybunie Dyskobolii to cały czas po schodach góra dół, góra dół biegałem. Bronek był świetnym trenerem, wiedział co potrzeba piłkarzowi czy adeptowi piłkarskiemu, co podpowiedzieć, żeby jak najlepiej wychodziło na boisku. Tak więc mogę powiedzieć, że bardzo mi to odpowiadało. To właśnie dzięki Niemu doszedłem do tego, że grałem później w Lechu przez piętnaście lat w tym także w pierwszej lidze. 

 

A czy obecnie interesuje się Pan jak się spisuje Dyskobolia, jakie wyniki osiąga? 

Niestety obecnie nie wiem, jak sobie radzi w rozgrywkach drużyna. Cztery a może to już jest nawet pięć lat jak zmarł mój przyjaciel Czesiu Szajek. Dopóki Czesiu żył, to był “moją wtyczką” w Dyskobolii i wiedziałem wszystko co się dzieje w klubie. Niestety nie mam już tyle zdrowia, aby chodzić na mecze i czynnie się interesować. Jak to się mówi, oczy już nie te, nogi już nie te… niestety to już nie są te czasy, jak się wychowywałem w Grodzisku. 

 

Mimo wszystko serdecznie zapraszam jak będzie Pan miał możliwość i okazję na mecz Dyskobolii. 

Na razie raczej zdrowie trochę nie pozwala, kiedyś bywałem często na meczach jak jeszcze żyli Jasiu Wlekły czy Adam “Mewa” Kowalski. Teraz niestety już prawie straciłem kontakt. Brakuje mi tego Czesia Szajka, to był mój największy przyjaciel z boiska. Cóż czas biegnie, nie ma już Go niestety z nami i tego nie zmienimy. 


Dziękuje zatem za rozmowę i było mi bardzo miło… 

Również panu dziękuję było mi bardzo miło, że mogłem coś powiedzieć na temat dawnych czasów. A o Bronku Nowaczyku to mogę mówić tylko same superlatywy. To co ja pamiętam i mam w sercu to to przekazuje również panu!  

Mam jeszcze kontakt z Jego najstarszym synem Jurkiem, znam go i spotykamy się raz po raz. W Grodzisku mieszka też moja siostra najmłodsza i jej synowie. Było nas czwórka rodzeństwa, ale czas leci nieubłaganie, my się starzejemy i takie są już koleje…  

 

Dziękuje Panu i chcę powiedzieć, że jestem zaszczycony, że z taką sławą piłkarstwa mogłem przeprowadzić rozmowę 

A jaka tam sława, udało się pograć w Lechu przez piętnaście lat. A łącznie w klubie byłem przez trzydzieści lat. Pierwsze piętnaście jako zawodnik uprawiający piłkę a potem kolejne piętnaście jako trener i działacz.  Także tak to mi się udało… Bardzo dużo zawdzięczam Dyskoboli i Lechowi i mogę powiedzieć, że tylko te dwa kluby są prawdziwie moje…  

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest