OFICJALNA STRONA INTERNETOWA KLUBU SPORTOWEGO

NASZA DYSKOBOLIA

Dyskobolia dla mnie w tamtych czasach była prawie religią

Pamiątki Dyskobolia Towarzystwo Miłośników Ziemii Grodziskiej

Zdjęcie pochodzi z https://www.facebook.com/TowarzystwoMilosnikowZiemiGrodziskiej

W ostatnich dniach Łukasz Włodarczak, który większości grodziskich kibiców znany jest jako Eda przekazał Muzeum Ziemi Grodziskiej bezcenną kolekcję pamiątek związanych z Dyskobolią. Kolekcja ta zawiera wszystko począwszy od koszulek klubowych, przez szale, proporczyki do wycinków prasowych, zdjęć i wielu innych rzeczy związanych z klubem. Ale kto, jeśli nie sam kolekcjoner opowie o swoich zbiorach. Zapraszamy Was zatem na wywiad z wielkim fanem Dyskobolii.

Nieco starsi kibice Dyskobolii mają okazję przypomnieć sobie klimat grodziskiego stadionu z lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, z kolei dla młodych kibiców to niepowtarzalna okazja aby poznać cząstkę historii naszego klubu opowiedzianą przez myślę, że nie będzie w tym przesady jeśli powiem, jedną z najsłynniejszych postaci grodziskich trybun.  

Zanim jednak zadam pierwsze pytanie oddaje na chwilę głos Kustoszowi Muzeum Ziemi Grodziskiej panu Dariuszowi Matuszewskiemu, na którym rozmiar przekazanej kolekcji i różnorodność eksponatów zrobiła też ogromne wrażenie.

Każda kolekcja rozpoczyna się od pierwszego eksponatu. Czy jesteś wstanie sobie przypomnieć, która z klubowych pamiątek zapoczątkowała tą imponującą kolekcję i w którym to było roku? 

 

Pierwsza rzecz, od której rozpoczęła się kolekcja to był bilet na mecz… Orkanu Ptaszkowo. Wynika to z tego, że pierwszych kilka lat życia mieszkałem w Ptaszkowie. Później przeprowadziliśmy się do Grodziska a dokładnie na Piaski. Po przeprowadzce nadal jednak jeździłem na mecze do Ptaszkowa. Oczywiście nie było jeszcze mowy o ścieżce rowerowej, ale w niedzielę brałem rower i na godzinę 11 jechałem do Ptaszkowa na mecz Orkanu. Na mecze Dyskobolii zacząłem chodzić od momentu, kiedy połączyła się z Orkanem Ptaszkowo. Fuzja miała miejsce w listopadzie 1993 i od rundy wiosennej sezonu 93/94 klub występował pod nazwą Dyskobolia / Orkan.   

 

Tak więc jeździłem na mecze, bilety lądowały w kopercie i kolekcja się rozrastała. Ten pierwszy bilet z Ptaszkowa, który rozpoczął kolekcję pochodził z końcówki lat osiemdziesiątych. Później pojawiły się kolejne, z napisem “Orkan Dyskobolia”, czy niesamowitą jak na obecne czasy ceną 10.000zł. Oczywiście była to cena sprzed denominacji złotówki. Później pojawiły się inne pamiątki, czasem coś się kupowało, czasem coś dostawało od znajomych. Teraz to wszystko znalazło się w Muzeum Ziemi Grodziskiej. 

 

Koszulki, proporczyki, szale, programy meczowe, bilety, piłki z podpisami zawodników, artykuły prasowe i zdjęcia… To co przekazałeś do Muzeum Ziemi Grodziskiej, to prawdziwa biało – zielona skrzynia skarbów. Ile lat zajęło Ci zebranie tak imponującej kolekcji?  

  

Trwało to, myślę około 25 lat. Tak jak wspomniałem pierwszy bilet pochodzi z końcówki lat osiemdziesiątych, pamiątki natomiast zbierałem, tak długo, jak długo mieszkałem w Grodzisku, czyli do roku 2013. Po wycofaniu się Dyskobolii z Ekstraklasy, oczywiście nadal chodziłem na mecze, ale w roku 2013 przeprowadziłem się do Kiekrza, no i siłą rzeczy…

 

Nie oznacza to oczywiście, że nie interesuje się Dyskobolią. Śledzę wyniki na bieżąco, zdarza się, że często podczas meczu mam relację “live” dzięki kolegom, którzy są na meczu w Grodzisku.   

   

Gromadzony przez tyle lat zbiór ma zapewne swoją wartość materialną, ale dla Ciebie niewątpliwie zdecydowanie większą wartość sentymentalną. Co sprawiło, że zdecydowałeś się przekazać swoje zbiory Muzeum Ziemi Grodziskiej? 

 

Jest tych pamiątek bardzo dużo. Oczywiście, że mają one swoją wartość materialną, bo część z tych pamiątek zwyczajnie kupowałem. Ale tak to już jest, że kolekcjoner nie liczy pieniędzy, gdy pojawia się eksponat, który chce zdobyć. Zresztą w tym przypadku absolutnie nie chodzi o pieniądze. 

 

Wiadomo, że prywatnie nie mam miejsca i możliwości, aby to odpowiednio wyeksponować. Tak więc leżało to wszystko na szafach i w szafach a przecież nie o to chodzi, żeby to chować. Dlatego zdecydowałem się przekazać kolekcję do Muzeum, tak aby każdy zainteresowany mógł ją obejrzeć. 

 

A tak czysto prywatnie, to chciałbym kiedyś, jak doczekam się wnuków, pojechać z synami i wnukami do muzeum i pokazać, że były czasy, kiedy dziadek bywał praktycznie na wszystkich meczach i zbierał pamiątki klubowe, które przekazał do Muzeum tak aby wszyscy mogli je oglądać. 

  

Gdybyś miał wskazać trzy pamiątki, które według Ciebie mają największą wartość kolekcjonerską, bo są np. unikatowe i niepowtarzalne, związane szczególnie z jakimiś wydarzeniami? 

 

Tylko trzy? A więc tak… Pierwszą z tych rzeczy będzie pierwszy szal Dyskobolii jaki powstał. Było ich wyprodukowanych, z tego co pamiętam 100 sztuk i były do nabycia w sklepie “1001 Drobiazgów” u pana Janusza Jakubowskiego na Placu św. Anny. Chodzi o biały szal z napisem Dyskobolia i “Wiara co się dzieje?” 

 

Drugą taką rzeczą, która ma dla mnie największą wartość sentymentalną, jest koszulka meczowa jaką otrzymałem od Mariusza Pawlaka. Było to na zakończenie sezonu 2002/2003, w którym pierwszy raz zdobyliśmy vice mistrzostwo Polski. Ostatni mecz graliśmy 3 czerwca 2003 we Wronkach z Amicą i wygraliśmy tam 1:0. Mariusz Pawlak był wówczas kapitanem Dyskobolii i właśnie po tym meczu otrzymałem od niego koszulkę. 

 

Z kolei trzecia rzecz to proporczyk Dutra Ptaszkowo. Myślę, że jest to absolutny unikat i drugiego takiego proporczyka już się nie znajdzie. Zespól LZS Ptaszkowo w roku 1975 zmienił nazwę na LZS Dutra Ptaszkowo. Nazwa jednak nie utrzymała się długo i już w 1976 zespół przyjął nazwę LZS Orkan Ptaszkowo. Można do tego dołączyć również proporczyk BSG Traktor Kemlitz. Był to zespół z zaprzyjaźnionej z Ptaszkowem miejscowości Kemnitz z terenu byłej NRD. Myślę, że podobnie jak w przypadku wspomnianego już proporczyka Dutry, jest to jedyny egzemplarz.  

 

Wśród przekazanych przez Ciebie pamiątek jest też, jak to określił kustosz Muzeum Ziemi Grodziskiej pan Dariusz Matuszewski „niesamowity album fotograficzny”. Czy możesz o nim coś bliżej powiedzieć? Czy są to zdjęcia Twojego autorstwa? Czy są to fotografie z meczów, czy znalazły się tam też zdjęcia z innych wydarzeń związanych z klubem? 

 

Zdecydowana większość zdjęć w tym albumie jest mojego autorstwa. Były to oczywiście czasy, kiedy o aparatach cyfrowych nie można było nawet marzyć. Zawsze na mecz jechałem wyposażony w aparat z filmem, na którym mieściły się 24 zdjęcia.  

 

Po meczu szło się do zakładu pani Jankowskiej, aby wywołać zdjęcia. Część zdjęć od razu po wywołaniu była wyrzucana, bo niestety nadawała się tylko do kosza. Na szczęście sporo było dobrych zdjęć i te w głównej mierze składają się na ten album.  

 

Jest tam sporo zdjęć kumpli, którzy wraz ze mną jeździli w tamtych czasach na mecze, albo generalnie kibiców, którzy pojawiali się na trybunach. Niewykluczone, że kilka osób miło się zdziwi odnajdując się na tych fotografiach.  

 

W albumie znalazły się także, kupowane przeze mnie zdjęcia, które robiła pani Jankowska na potrzeby na przykład wydania kalendarza Dyskobolii.  

 

Ponieważ jesteśmy rocznikowo podobni, więc chyba mogę powiedzieć, wróćmy jeszcze na chwilę do czasów naszej młodości, kiedy to Dyskobolia grała w I lidze (nazywanej obecnie Ekstraklasą). Jak przeczytałem w poście na Facebooku Towarzystwa Miłośników Ziemi Grodziskiej, byłeś na wszystkich meczach Dyskobolii w I lidze.  Czy próbowałeś kiedyś policzyć, ile meczów Dyskobolii obejrzałeś na żywo?    

 

Myślę, że uzbierałoby się tego sporo i co ważne, to nie tylko w I lidze. W zasadzie mogę powiedzieć, że począwszy od sezonu 93/94, kiedy Dyskobolia po fuzji z Orkanem Ptaszkowo w rundzie wiosennej grała już w Lidze Makroregionalnej, aż do roku 2013, kiedy to wyprowadziłem się z Grodziska, byłem na wszystkich domowych meczach Dyskoboli, z wyjątkiem sezonu 1998/1999, byłem wtedy w wojsku, ale i tak udało mi się tak trafić z przepustkami, że zaliczyłem dwa mecze domowe Dyskobolii. W tym sezonie akurat Dyskobolia po swoim pierwszym sezonie w I lidze spadła do II ligi. Po roku Dyskobolia wróciła do I ligi a ja wróciłem z wojska.   

 

Oczywiście jak tylko była możliwość organizowałem się z kolegami i jeździłem także na mecze wyjazdowe. Było tych wyjazdów też całkiem bardzo dużo. Byłem na meczach pucharowych w Bańskiej Bystrzycy oraz w Berlinie. Czasem były to zorganizowane wyjazdy, czasem umawialiśmy się w gronie kolegów i jechaliśmy samochodem a czasem jak w przypadku jednego z meczów we Wronkach jechaliśmy pociągiem: najpierw do Poznania, gdzie przesiadaliśmy się na pociąg do Wronek.  

  

Przy tej okazji wspomniano też historię Twojego, można powiedzieć, legendarnego już radia na baterię. Liczę, że naszą rozmowę przeczytają również młode osoby, dla których smartfony z internetem i wszystkie mecze kolejki transmitowane w ramach pewnej platformy cyfrowej to standard. Jednak za naszych czasów, nie było internetu ale było Studio S-13 i dlatego było radio… Czy możesz przybliżyć naszym młodym czytelnikom historię tego radia? 

  

W czasach, gdy Dyskobolia grała w Ekstraklasie nie było smartfonów z dostępem do internetu, w każdym miejscu na świecie. Chcąc więc znać wyniki z innych stadionów, na których mecze rozgrywane były równolegle do meczu Dyskobolii, trzeba był o sobie jakoś radzić i dlatego właśnie miałem radio. Było to małe przenośne radyjko na baterie, kupione na targu w Grodzisku. Wtedy też mecze były mniej więcej o podobnej porze, nie tak jak dziś, kiedy jest mecz po meczu, bo takie są wymagania stacji telewizyjnych. Radyjko było ze mną zawsze na meczu no i nasłuchiwało się wieści z innych stadionów. Każda kolejka Ekstraklasy była w tamtych latach relacjonowana przez, chyba już kultowe dla kibiców studio S-13, nadawane w pierwszym programie Polskiego Radia.  

  

Przez te wszystkie lata przez Dyskobolię przewinęło się wielu zawodników. Załóżmy, że oto masz możliwość wybrać jednego piłkarza, z tych wszystkich, którzy na przestrzeni lat grali w Dyskobolii, spotkać się z nim porozmawiać i przybić piątkę, to kogo byś wybrał i dlaczego? 

  

Z uwagi na to, że pracowałem na zmiany, w tygodniu mogłem również obserwować treningi Dyskobolii, które zwykle odbywały przed południem. Po treningu była okazja, aby podejść do zawodników, zamienić z nimi kilka słów. Jest wielu zawodników, z którymi wówczas rozmawiałem i trudno wskazać jednego. Igor Kozioł i Mariusz Pawlak zawsze mieli chwilę, aby porozmawiać. Również miło wspominam również Tomasza Wieszczyckiego i Sebastiana Milę.  

 

Gdybym musiał się jednak zdecydować tylko na jednego to byłby to… Sebastian Mila. Zawsze interesowały mnie tajniki pracy w TV, jestem ciekaw jak się przygotowuje do komentowania meczów. Oczywiście na pewno z przyjemnością posłuchałbym czysto piłkarskich opowieści.  

   

W komentarzach pod postem padło pytanie o Twoją drugą wielką pasję, czyli wędkarstwo. Odpowiedziałeś: „Dyskobolia dla mnie w tamtych czasach była prawie religią, jak był wybór między meczem a zawodami wygrywał mecz.” Często w dyskusjach na temat postawy kibiców do słowa „kibic” dodaje się „prawdziwy”, np. „prawdziwy kibic jest z drużyną na dobre i złe”. Jaka jest Twoja definicja „prawdziwego kibica”?   

  

Nie będę tu szczególnie oryginalny, jeśli powiem, że prawdziwy kibic jest z drużyną na dobre i na złe. Może to mocno wytarty slogan, ale taka jest dla mnie definicja prawdziwego kibica. Jak tylko mogłem zawsze chodziłem na Dyskobolię, nawet kosztem brania przepustki z pracy i odrabiania tego czasu po godzinach.Pamiętam, że jak chciałem pojechać na mecz do Bańskiej Bystrzycy mój brygadzista w pracy powiedział że muszę to odrobić bo urlopu mi nie da. Co było robić…  pracowałem dwa dni po 16 godzin ale na meczu byłem.

 

Niezależnie od ligi i aktualnej formy zespołu mecz był świętem, bo grał zespół, któremu kibicowałem i to było istotne. Czasem, kiedy Dyskobolii szło nieco gorzej, niektórzy znajomi mówili, gdy wybierałem się na mecz “po co tam idziesz i tak przegrają?”. Tak to już jest, że sukces ma wielu ojców. 

 

Od czasów Dyskobolii w Ekstraklasie upłynęło sporo czasu i wiele się wydarzyło. Klub zaliczył ostry zjazd w dół i wylądował na samym dnie. Był moment, że chyba tylko najwięksi optymiści wierzyli, że Dyskobolia powróci do gry. To się jednak udało i ostatnie lata to powolna i mozolna praca nad odbudowaniem Dyskobolii. Czy śledzisz wyniki obecnej Dyskobolii? Czy zdarza Ci się teraz bywać na meczach Naszej Dyskobolii? 

  

Niestety z uwagi na to, że nie mieszkam w Grodzisku nie pojawiam się osobiście na meczach w Grodzisku, ale tak już wspominałem jestem na bieżąco. Znam wyniki, wiem z kim gramy. Radio na baterię zamieniłem na smartfona i  dzięki znajomym mam często relację na żywo ze stadionu. 

 

W takim razie ze swojej strony mogę tylko zaprosić Cię na stadion w rundzie wiosennej. Będzie nam bardzo miło, jeśli znajdziesz czas i pojawisz się na jakimś spotkaniu w Grodzisku wiosną. 

 

Dziękuje i postaram się dotrzeć na jakiś mecz wiosną. 

 

W takim razie czekamy a teraz dziękuje bardzo za rozmowę. A wszystkich czytelników już teraz zachęcamy do śledzenia naszej strony i mediów społecznościowych. Będziemy Was informować gdy pojawi się więcej szczegółów dotyczących planowanej wystawy.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest